Z życia Kościoła. Majdan Leśnowski
Obóz dla dzieci i młodzieży nad Jeziorem Białym
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
5 - 19 lipca 1999 r. nad pięknym Jeziorem Białym, koło Włodawy |
![]() |
Akcja ta nabiera charakteru nie tylko parafialnego, ale również szerszego, gdyż w bieżącym roku uczestnicy obozu wywodzili się nie tylko z parafii w Majdanie Leśniowskim, ale również z Lublina (16 osób), z Tarnogóry, a nawet z parafii w Boguszowie (woj. dolnośląskie).
Dzięki sponsorom (ks. Biskup Zwierzchnik Wiktor Wysoczański, ks. inf. Bogusław Wołyński, Urząd Gminy w Leśniowicach, Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie), koszta przypadające na uczestników obozu były niemal symboliczne. Przy tej okazji, w imieniu dzieci i młodzieży, składam Im wszystkim serdeczne: Bóg zapłać!
Zorganizowany wypoczynek to wspaniała zabawa. Kąpiel w czystej wodzie jeziora pod czujnym okiem zaprzyjaźnionych ratowników, pływanie łódkami i na rowerach wodnych, gry i zabawy towarzyskie, wymyślanie przez kleryków Pawła i Andrzeja oraz Panią Martę — wytwarzały radosną, niepowtarzalną atmosferę.
Najważniejsze były jednak spotkania poranne. Po śniadaniu, o godz. 9.oo, w cieniu drzew rosnących nad brzegiem jeziora, cała grupa zatapiała się w swojej duszy — przybliżając sobie najważniejsze prawdy o swoim życiu; życiu tych, których Bóg postawił obok nas. Były to rozważania, których motto zaczerpnięto ze słów Pana Jezusa: „Musicie się na nowo narodzić" (J 3, 3). Kierunkowały one postawę duchową uczestników obozu na cały dzień na Chrystusa, a przez Chrystusa na bliźniego. To sprawiało, że w tym gronie chciało się przebywać. Czasami wyłaniały się również „ciernie", ale te eliminowane były w czasie rozważania wieczornego. Około godziny dwudziestej, przy ognisku dającym blask światła i ciepła, wszyscy — zatopieni w modlitwie — dziękowali Panu za wspaniały dzień i prosili o równie wspaniały wieczór i spokojną noc. Przy dźwiękach gitary młodzież śpiewała Bogu pieśń wdzięczności — wdzięczności za siebie, za kochanych rodziców, za kolegów i koleżanki. Modlitwy — za zmarłego w trakcie trwania obozu ks. biskupa Maksymiliana Rodego, i za chorych — szczególnie za przebywającą w szpitalu koleżankę — Izę, za syna Pani Janiny.
W środy i w niedziele, w środku obozu, ks. Jacek, w asyście kleryków, odprawiał Msze św. Niezapomniane przeżycie. Wokół namioty, rozłożone na polu namiotowym, a tu — Jezus — obecny pośród nas i w Najświętszym Sakramencie. Śpiewy, czytania i kazanie — płynące z serca do otwartych serc młodzieży; „Idźcie w pokoju Chrystusa!".
W ostatnich dniach obozu — pięć „zwariowanych wieczorów". Żartom nie było końca. „Malinki", czerwone koszule na drzewach, pozszywane ciuchy i przyozdobione pastą do zębów twarze, a szczególnie skecz — „Zgubiłem moją mamę!" — na długo pozostaną w pamięci. Być może nawet do przyszłego roku.
Wspominał ks. Jacenty Sołtys