Z życia naszych parafii.

Młodzież z Kotłowa w Warszawie

Warszawa1993_05_09 Spotkanie w Kurii Biskupiej ze zwierzchnikiem Kościoła - bpem Tadeuszem R. Majewskim





Przed Katedrą pw. Św. Ducha w Warszawie
Warszawa1993_05_09

Wraz z nadejściem wiosny uśpione Koła naszej młodzieży, działające przy parafiach, obudziły się do życia. Liderzy, a więc prowadzący prace z młodzieżą przypomnieli sobie, iż nadszedł czas zintensyfikowania wspólnych parafialnych spotkań, organizowania i udziału w różnych nabożeństwach, wspólnego przebywania na wieczornicach oraz różnego rodzaju wycieczkach w plener, czy też odwiedzin w innych parafiach, dzięki czemu kwitnie młodzieżowy ruch w Kościele Polskokatolickim.

Młodzież z parafii Kotłów od wielu lat znana jest jako jedna z najbardziej aktywnych. Oprócz tradycyjnych form działalności, w Kotłowie praktykuje się również nieodpłatną naukę języka angielskiego dla dzieci i młodzieży, którą prowadzi młody i energiczny ks. Piotr. W ostatnim czasie liderzy z Kotłowa i Strzyżewa postawili sobie za cel poznanie naszych placówek parafialnych, a zwłaszcza nawiązania kontaktów z innymi Kołami młodzieżowymi. Pierwszym krokiem w tym celu był wyjazd do warszawskiej parafii pw. Dobrego Pasterza, która mieści się przy ul. Modlińskiej. O tych odwiedzinach chcielibyśmy opowiedzieć Drogim Czytelnikom.

Na umówione spotkanie przed dworcem PKP w Ostrowie Wlkp. spóźniła się tylko Kasia, bowiem nasza przyjaciółka lubi długo spać i nie pomogą tu nawet najlepsze budziki firmy „Braun". Podróż nasza minęła szybko, miło, szczęśliwie. Przez całą drogę przy dźwiękach gitary śpiewaliśmy nasze ulubione religijne pieśni młodzieżowe. Ks. Tomasz, oczekujący nas na peronie Dworca Centralnego w Warszawie, nie miał trudności w odnalezieniu nas w pociągu. Dla większości bowiem z przybyłej grupy był to pierwszy wyjazd do stolicy. Z łatwością więc nasz młody duszpasterz zauważył wpatrzone w okno pociągu ciekawskie oczy podziwiające nowoczesną kubaturę Dworca Centralnego. Po serdecznym przywitaniu, młodzież udała się spacerkiem do mieszkania ks. Tomasza, gdzie po krótkim odpoczynku i posiłku ustalono dalszy program pobytu w przepięknej Warszawie.

Z ulicy Wilczej wszyscy udali się do Polskokatolickiej Katedry pw. Św. Ducha, gdzie po krótkiej modlitwie zapoznano się z historią tej świątyni.

Niemalże centralnym punktem programu naszego pobytu w Warszawie było spotkanie w Kurii Biskupiej ze Zwierzchnikiem Kościoła Polskokatolickiego, Pierwszym Księdzem Biskupem Tadeuszem R. Majewskim. Pierwszy Biskup przyjął młodzież bardzo serdecznie. Wszyscy mieli po raz pierwszy okazję zobaczyć z bliska w urzędowaniu Zwierzchnika Kościoła i pracę Kurii Biskupiej. Na zakończenie tej wizyty Pierwszy Biskup zezwolił na zrobienie pamiątkowego zdjęcia w Jego biurze.

Powagę sytuacji, jaka obowiązywała w siedzibie Kurii Biskupiej należało jak najszybciej rozluźnić. Uznaliśmy, że najbardziej stosownym do tego miejscem będzie warszawski „Cricoland”. Trudno było zebrać grupę do wyjścia z powrotem. W wir kręcących się krzesełek, pędzących samochodów, szalejących młynów, ziejących grozą jaskiń wciągnęli się nawet nasi młodzi duszpasterze. Po pierwszym przejeździe kolejką strachu, ks. Tomasz i ks. Piotr mieli już dosyć „Cricolandu”, bowiem resztę czasu spędzili w cieniu parasola, zaspakajając pragnienie schłodzoną wodą mineralną w to upalne przedpołudnie.

Nieopodal „Cricolandu” nietrudno było dostrzec roztaczający się ponad Warszawą, znany wszystkim budynek. Nasza grupa bystro zauważyła, że przy prawie samej iglicy widnieją małe ludziki. Zapragnęli wszyscy przenieść się również na wyżyny tego gmachu i spojrzeć na stolicę z góry. Podróż w pędzącej nieomal z prędkością światła windzie na szczyt warszawskiej wieży „Eifla” źle zniosła Lidka. Bladą twarz naszej koleżanki zapełniły rumieńce dopiero wtedy, gdy z wysokości Pałacu Kultury popatrzyła na imponującą panoramę naszej metropolii. Wspaniała aura pozwoliła oglądać pobliskie tereny warszawskiej Starówki, centrum stolicy, drapacze chmur, jak również odległe o dziesiątki kilometrów od centrum miasta: zielone Bielany, warszawską Pragę, olbrzymie nowe osiedla i lotnisko. Mimo ogromnego zmęczenia tyloma wrażeniami, jeszcze tego samego dnia udano się na warszawską Starówkę. Ta „perła” stołecznego krajobrazu na wszystkich zrobiła ogromne wrażenie. Zajmujący się jako hobby architekturą zabytków kolega Artur, nie mógł wyjść z podziwu tak pięknie zrekonstruowanej, a przecież całkiem zniszczonej w czasie II wojny światowej Starówki. Prawie ze łzami w oczach opuszczał to miejsce, a w mury Barbakanu wetknął przysłowiowy grosz, jak mówi bowiem legenda, wróci jeszcze do tego miejsca.

Wrażeń na ten dzień nie było dosyć. Nie możemy bowiem zapomnieć, iż celem pobytu młodzieży w Warszawie było nie tylko zwiedzanie miasta, ale przede wszystkim nawiązanie kontaktów z warszawską polskokatolicką młodzieżą.

Koło młodzieżowe przy parafii na ul. Modlińskiej przygotowało dla swoich gości wspaniałą kolację i wygodne noclegi. Przy parafialnym domu powitał młodzież warszawski lider Janek, który jeszcze tego samego dnia po kolacji oprowadził nas po budynku należącym do parafii i pokazał nowy wspaniały kościół. Wieczór zakończono wspólnym nabożeństwem Słowa Bożego. Trudno było zasnąć na nowym miejscu, pomimo tak wygodnych warunków. Do późna w nocy słychać było jeszcze głosy dyskusji w pobliskim lesie, gdzie młodzież warszawska i kotłowska dzieliła się swoimi wrażeniami i przeżyciami.

Niewiele było snu tej nocy, bowiem Asia znana wszystkim jako ciekawska wszystkiego co żyje, obudziła całą grupę już o 6 rano, by jak najszybciej ruszyć na Warszawę.

Nad Kotłowem rzadko unoszą się wielkie maszyny latające typu „Boening”, zapragnęliśmy więc zobaczyć Port Lotniczy „Warszawa Okęcie” i te jakże frapujące latające ptaki. Na Lotnisku „Okęcie” czekały nas dwie atrakcje. Pierwsza, to zwiedzanie supernowoczesnego nowego dworca lotniczego, gdzie w miłej kawiarence zjedliśmy wspaniałe lody. Druga, to widokowy taras, z którego obserwowaliśmy przylatujące i odlatujące w różne strony świata samoloty. Towarzyszyła temu atmosfera naszej młodzieńczej zadumy i tęsknoty za dalekimi podróżami. Po powrocie z lotniska, korzystając z czasu wolnego, zrobiliśmy małe zakupy w Domach Towarowych „Centrum”. Po południu spotkaliśmy się wszyscy w warszawskich Łazienkach, gdzie przy pomniku Fr. Chopina wysłuchaliśmy koncertu. Nie dość było wrażeń artystycznych na ten dzień. Co prawda część z nas koniecznie chciała odwiedzić jedną z najsłynniejszych warszawskich dyskotek „Stodołę” (tu prym wiódł Roman), jednak
nasza szefowa — Karolina — uznała ten pomysł niezbyt godny uwagi i po przegłosowaniu planu na wieczór, udaliśmy się do Teatru Wielkiego. Już sam budynek wywarł ogromne wrażenie; wielkość i wystrój tego gmachu zachwyciła wszystkich. Anita przed rozpoczęciem spektaklu postanowiła sama zwiedzić sale muzealne. Zachwycona wystawą w kuluarach, nieco pobłądziła i odnalazła się dopiero po pierwszym akcie sztuki. A miała czego żałować, bowiem na scenie tego wieczoru prezentowano „Toscę” G. Pucciniego. Prawie przez całą drogę powrotną z Teatru na ul. Modlińską rozbrzmiewała dyskusja na temat obejrzanej sztuki. Tej nocy wszyscy mieli tak wspaniałe i kolorowe sny, jak wspaniała i kolorowa była „Tosca”.

W niedzielny poranek wspólnie z młodzieżą warszawską przygotowywaliśmy się do uroczystej Mszy Świętej. Celebrował ją emerytowany proboszcz parafii ks. Franciszek Rygusik, my zaś uczestniczyliśmy w Liturgii Słowa oraz zaśpiewaliśmy kilka młodzieżowych pieśni religijnych. Po Mszy Św. zaskoczyliśmy nieco aktualnego proboszcza parafii ks. Jerzego Rybkę, śpiewając Mu „Plurimos Annos”, bowiem był to dzień Jego Patrona. Mile zaskoczony i szczęśliwy, Ks. Proboszcz zasponsorował dla wszystkich obiad w słynnym „Mc Donaldzie”.

Jeszcze przed odjazdem z Warszawy spotkaliśmy się po raz kolejny z młodzieżą z ul. Modlińskiej. Podczas dyskusji, ks. Tomasz wyraził nadzieję, że nie będzie to ostatnia wizyta młodzieży kotłowskiej w Warszawie i zaprosił do ponownego przyjazdu latem. Młodzież z Kotłowa rewanżując się, zaprosiła warszawiaków do siebie — do tej jakże znanej, gościnnej ziemi kaliskiej.

Łzy w oczach kręciły się przy pożegnaniu na peronie. Trzeba było aż kilku chusteczek, aby obetrzeć łzawe oczy naszych koleżanek Łuci i Kazi, które tak bardzo zżyły się przez ten krótki okres z Warszawą i poznanymi tutaj ludźmi, że nie chciały odjeżdżać do domu. Dopiero spokojna perswazja ks. Piotra oraz zapewnienie Ks. Tomasza, że niedługo spotkamy się ponownie, pozwoliło zgromadzić wszystkich w przedziale pociągu podążającego do Ostrowa Wlkp.

Na tym wszystko nie zakończyło się bynajmniej. Do dziś młodzież z Kotłowa i Warszawy utrzymuje stałą korespondencję oraz prywatne kontakty, informując się wzajemnie o swoich doświadczeniach i poczynaniach w pracy młodzieżowej przy parafii. Już teraz ustalono kolejne spotkanie na nadchodzące wakacje, a więc do zobaczenia!!!

LIDER