Ekumenia: ChAT - ATK - KUL
Międzywyznaniowe sympozjum na temat: „Jedność Kościołów — Jedność Europy”
W dniu 17 kwietnia 1991 r. odbyło się w auli Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie międzywyznaniowe sympozjum na temat: „Jedność Kościołów — Jedność Europy”, zorganizowane przez Akademię Teologii Katolickiej, Chrześcijańską Akademię Teologiczną i Instytut Ekumeniczny Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W obradach uczestniczyli: przedstawiciele Polskiej Rady Ekumenicznej z jej prezesem bpem Zdzisławem Trandą i skarbnikiem bpem Tadeuszem Majewskim — zwierzchnikiem Kościoła Polskokatolickiego; przewodniczący Komisji Episkopatu do Spraw Ekumenizmu, dyrektor Instytutu Ekumenicznego KUL — bp Alfons Nossol; reprezentanci ambasad; przedstawiciele — duchowni i świeccy — wielu Kościołów chrześcijańskich z naszego kraju oraz przedstawiciele prasy.
Sympozjum otworzył gospodarz obrad — rektor ChAT — bp prof. dr Wiktor Wysoczański, który bardzo serdecznie powitał wszystkich uczestników tego ekumenicznego spotkania. Następnie słowo wstępne wygłosił bp Zdzisław Tranda oraz bp Alfons Nossol, który powiedział: „Europa ma prawo oczekiwać od nas, ludzi Kościoła, że przyczynimy się walnie do jednoczenia Europy. Ale czy jesteśmy w stanie tego dokonać, sami konfesyjnie wciąż jeszcze podzieleni”.
Po tych wstępnych przemówieniach uczeni rzymskokatoliccy, prawosławni, starokatoliccy i protestanccy zaprezentowali swój punkt widzenia na temat jedności Kościołów i jedności Europy.
Jako pierwszy głos zabrał ks. prof. Alfons Skowronek
z Akademii
Teologii Katolickiej, który m.in. wskazywał na konieczność przyznania się
wszystkich Kościołów do własnej winy za utrwalanie podziałów poprzez stulecia,
za nietolerancję wobec siebie, a zwłaszcza wobec
innych religii.
„Postulat naczelny sprowadza się do tego, by nasza z trudem ku
jedności przebijająca się Europa odnalazła na powrót swoją duszę. «Cóż bowiem za
korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę
poniósł?». (Mt 16,26). Swoją duszę odzyskać i posiąść można tylko na drodze
radykalnego nawrócenia (metanoia). Wiarygodny wkład chrześcijan w jedność Europy
za punkt wyjścia musi zatem wziąć przyznanie się i wielkie wyznanie winy
Kościołów, które po imieniu nazwą ich własny współudział w historycznym
rozdarciu Europy, jasno określą ich ciężki wkład w niezliczone rozszczepienia
wiary, wskażą bez chowania głowy w piasek na ich własną wyniosłość, a nieraz i
na
szatańską pychę w stosunku do innych kontynentów (stoimy u progu 500-lecia
odkrycia Ameryki i niesławnych form jej europeizującego ewangelizowania);
jednocząca się Europa oczekuje od chrześcijańskich Kościołów aktów
samooskarżenia się za nietolerancję już nie tylko w
stosunku do siebie samych, ale i za straszliwy brak tolerancji wobec innych
religii (mimo okrutnego holokaustu Żydów antysemityzm i antyjudaizm odżywają na
nowo na naszych oczach; wystarczy pobieżny rzut oka na mury domów Warszawy).
Kościoły przyznać winny się wreszcie do kolonialnego wyzysku innych ludów i
narodów. Taką spowiedź powszechną a szczegółową (nie ogólną, żadna protestancka
spowiedź ogólna!)
Kościoły chrześcijańskie przeprowadzić winny najpierw na forum swych własnych
wspólnot, wobec siebie samych, a następnie wobec społeczności narodów. Tego
rodzaju publiczne wyznanie winy, połączone z konkretnym znakiem pokuty, Europa
przyjęłaby z ogromną ulgą. Przykładem dla nas mogłaby tu być profetyczna
autokrytyka Kościołów na kontynencie Ameryki Łacińskiej artykułująca się w
imponujący sposób chociażby w postaci amerykańskiej teologii wyzwolenia. Czy
chrześcijanie Pierwszego Świata, czyli Europy, nie są skłonni do przeprowadzenia
fałszywego podziału pracy — nawrócenie przydzielając tylko chrześcijanom
Trzeciego Świata, sami zaś od tego rdzennie ewangelizacyjnego procesu się
dyspensując?! Zabieg taki trudno by nazwać poczuciem głębokiej odpowiedzialności
za wspólny dom europejski.
Pewien współczesny teolog katolicki tymi słowy charakteryzuje okres 1700 lat od
znanego w historii przełomu ery konstantyńskiej: «Z Kościoła prześladowanego
powstał Kościół prześladujący, z orędzia wyrosła instytucja, z dynamiki statyka,
z łagodności władza, z Ludu Bożego hierarchia, z Kościoła wolnej decyzji Kościół
ludowy, z królestwa Bożego państwo kościelne, z Ewangelii prawo kościelne (W.
Buhlmann, Wer Augen hat zu sehen..., Wien 1989, 214).
Soborowy Dekret o Ekumenizmie wznosi się na poziom następującej ostrej diagnozy: „Brak jedności (chrześcijan) sprzeciwia się woli Chrystusa, jest zgorszeniem dla świata, a przy tym szkodzi najświętszej sprawie przepowiadania Ewangelii wszelkiemu stworzeniu” (nr 1).
W dobie jednoczenia się Europy my, chrześcijanie, stajemy w obliczu zakłopotania i sromotnego wstydu. Czyż u progu trzeciego wiary tysiąclecia chrześcijanie nie powinni z uprawnioną dumą wygłosić wobec skłóconej Europy manifestu tej mniej więcej treści: Ludy i narody! Spójrzcie na nas: od tysiąca lat, od tzw. schizmy wschodniej i od pięciu wieków rozszczepienia związanego z Reformacją, w wiek XXI naszej ery my, dotąd rozdarci, wkraczamy jako chrześcijanie zjednoczeni! Europo, na twojej drodze do jedności możemy ci służyć naszymi sprawdzonymi modelami jednoczenia się! Patrz na naszą jedność i otrząśnij się! — Czy słowa te nie brzmią jak czysta ironia?!
Zapytajmy więc bez ogródek: Czy na forum scalającej się Europy
tylko chrześcijanie mają pozostać wyspami społeczności podzielonych? W obliczu
tego zgorszenia wielu zaczyna dzisiaj w chrześcijaństwo wątpić! Lukas Vischer,
znakomity przedstawiciel Ekumenicznej Rady Kościołów, na pytanie o istotną
blokadę dla ekumenii udzielił następującej odpowiedzi: «Gnuśność, która godzi
się z istniejącą sytuacją. Chrześcijanie nie są
skłonni ważyć się na kroki w to, co niepewne. Istotna przeszkoda to także brak
konsekwencji. O ekumenii łatwiej marzyć niż rozprawić się następnie z realiami
własnego Kościoła. Na drugie pytanie o mobilizującą siłę ekumenii Vischer
odpowiada tak: «Siła tkwi w Ewangelii! Nieomal niemożliwą rzeczą jest czytanie
Biblii i pogodzenie się z obecnym rozszczepieniem. Sprzeczność jest nazbyt
wielka, byśmy w niej mogli żyć na dłuższą metę» (W. Buhlmann, Wer Augen hat zu
sehen..., Wien 1989,100)”.
Drugi referat wygłosił bp Jeremiasz, który przedstawiając prawosławny punkt widzenia, m.in. powiedział: „Sytuacja na Słowacji i w Zachodniej Ukrainie pokazała, że również w wieku XX Kościoły chrześcijańskie mogą być czynnikiem destabilizacji, czy nawet bratobójczych walk. Sprawa odrodzenia Unii Brzeskiej z 1596 roku i akcji misyjnej Kościoła Rzymskokatolickiego w Rosji są już w chwili obecnej problemem pierwszoplanowym w stosunkach między Kościołami chrześcijańskimi. Należy pamiętać, że Rosyjski Kościół Prawosławny został najmocniej doświadczony przez eksperyment budowy społeczeństwa i ekonomiki opartej na marksizmie, materializmie i ateizmie. Mało są to rzeczy znane, dlatego pozwolę sobie przytoczyć kilka cyfr, które ilustrują skalę prześladowań i zniszczeń. Tak np. w roku 1914 istniało 54174 cerkwi parafialnych, w roku 1939 zostało z nich ok.100; z kaplic 25 593 (w roku 1914) — w roku 1939 nie istniała żadna; spośród 51105 księży parafialnych (w 1914 roku) — w 1939 zostało przy życiu kilkuset; spośród ogólnej liczby 570 biskupów, w tym ponad 400 wyświęconych w latach 1920—1930, zostało przy życiu w 1943 roku kilkunastu; zostały zamknięte wszystkie szkoły itd. itd. Dodać do tego jeszcze trzeba zakaz nauczania religii dzieci, obowiązujący jeszcze trzy lata temu i inne bardzo drastyczne ograniczenia, w tym również finansowe. W tym kontekście sposób działania w zabezpieczaniu praw grekokatolików na Zachodniej Ukrainie i akcja misyjna Kościoła Rzymskokatolickiego w Rosji i na Syberii stawiają dla prawosławnych pod znakiem zapytania wiarygodność deklaracji ekumenicznych Kościoła Rzymskokatolickiego. Stan stosunków prawosławno-rzymskokatolickich na przestrzeni ostatnich dwóch lat pogorszył się bardzo wyraźnie. Na konsultacji wszechprawosławnych w siedzibie Patriarchatu Konstantynopolitańskiego w Istambule, w grudniu 1990 r., postanowiono ograniczyć dialog z Kościołem Rzymskokatolickim do tematu Unii i podjąć dialog teologiczny dopiero po rozpatrzeniu tej kwestii.
Lepiej wygląda sytuacja w dialogu ekumenicznym w ramach Światowej Rady Kościołów (...).
Siódme Zgromadzenie Ogólne ŚRK w Canberry, które odbyło się w
lutym 1991 r., wykazało ogromny stopień jedności Kościołów członkowskich ŚRK,
mimo różnic politycznych i teologicznych (...). Oczywiście, pozostaje ciągle
sprawą otwartą sprawa koncepcji jedności Kościoła. Przedstawiciele Kościołów
ewangelickich optują za jednością manifestowaną w interkomunii i wspólnym
działaniu (w tym również we wspólnym działaniu w sferze społeczno-politycznej),
przy jednoczesnym pozostawieniu istniejących struktur organizacyjnych Kościołów.
Przedstawiciele Kościoła prawosławnego uważają, że wspólne działanie w życiu
codziennym, w tym również w sferze społeczno-politycznej, pomoc międzykościelna
oraz praca teologiczna są jedynie etapem przygotowawczym do osiągnięcia
jednomyślności teologicznej w kwestiach zasadniczych i do osiągnięcia struktury
hierarchicznej Kościołów lokalnych. Dopiero to umożliwi udział w jednej Komunii
(nie w interkomunii, ale w jednej Komunii). Mimo to Kościoły te pozostają w
łączności modlitewnej i wspólnie uczestniczą w rozwiązywaniu problemów zarówno
teologicznych, jak i problemów życia świata”.
Po przerwie przedstawiono dwa następne referaty. Ks. doc. dr Edward Bałakier omówił starokatolicki punkt widzenia na temat jedności Kościołów i jedności Europy, a ks. prof. Manfred Uglorz — protestancki punkt widzenia.
„Kościół empiryczny jest grzeszny” — powiedział ks. prof. M. Uglorz. „Grzech nieufności, podejrzliwości, niechęci, uprzedzeń, prowadzi do podziałów w Kościele, które często były również przyczyną podziałów między społeczeństwami i narodami Europy. Kościół chrześcijański ma jednak pewne doświadczenie w walce o swoją jedność. Kościoły zrzeszone w Światowej Radzie Kościołów oraz Kościoły historyczne wypracowały w dialogu bilateralnym pewne modele jedności, które mogą pobudzić wyobraźnię strategów i architektów jedności Europy oraz inspirować do nowych poszukiwań dziedzin współpracy międzynarodowej. Jedność Kościoła jest modelem dla świata. Chciałbym przypomnieć List do Efezjan. Znany w dialogu ekumenicznym model jedności organicznej albo korporatywnej, w pewnym stopniu jest lustrzanym odbiciem tendencji unionistycznych zarówno na Zachodzie jak i Wschodzie. Model jedności Kościoła; Kościoła jako koncyliarnej wspólnoty, społeczności lokalnych, może być pomocny w budowaniu zaufania, organizowaniu współpracy i działania w jedności dla wspólnego dobra narodów w przyszłym europejskim domu. Model jedności w pojednanej różnorodności może być sojusznikiem wizji Europy Ojczyzny; Europy, w której w pełni uznane i poszanowane zostaną odmienności etniczne, kulturowe, religijne; Europy narodów pojednanych ze sobą, wzajemnie ubogacających się i poszukujących nadrzędnych wartości. Model eklezjalnej wspólnoty, do której droga prowadzi przez odkrywanie wspólnego dziedzictwa wiary, aż do pełnego, wzajemnego uznania, także może być natchnieniem dla narodów, które wiele dzieli, ale także wiele łączy, chociażby korzenie naszej europejskiej cywilizacji.
Między ekumenicznymi modelami jedności Kościoła zachodzi
różnica co do samego ich punktu wyjścia. Dlatego dochodzą w nich do głosu
odmienne akcenty. Upraszczając nieco, powiedzieć można, że przy modelach unii
korporatywnej i wspólnoty koncyliarnej akcent spoczywa na działaniu i ruchu
oddolnym, natomiast przy modelach pojednanej różnorodności i wspólnoty
eklezjalnej na plan pierwszy wysuwają się działania
odgórne. W złożonej i skomplikowanej społeczności narodów europejskich te dwie
tendencje występują również wyraźnie na płaszczyźnie życia i działania
politycznego, ekonomicznego, gospodarczego i kulturalnego, trudno bowiem o inne
sensowne i racjonalne perspektywy. Europa ostatniej dekady drugiego tysiąclecia,
jeśli nie w skali globalnej, to przynajmniej rejonów, mogłaby przemyśleć
doświadczenia Kościołów i znaleźć w nich impuls dla dalszych, wspólnych
poszukiwań. Sądzić jednak należy, że pragnienie wizji, program jedności Europy i
jedności Kościołów będą się przenikać wzajemnie, gdyż Europa jest naszą ziemską
Ojczyzną, a chrześcijańskiej wiary i jej implikacji głęboko zakorzenionej w
naszej cywilizacji nie da się wymazać z krajobrazu Europy, mimo sekularyzacji,
ateizmu czy islamizacji (...).
Wszelka jedność w chrześcijańskim rozumieniu jest darem i
zadaniem. Jedność Europy jest również zadaniem dla Kościołów. Chociaż historia
się nie powtarza, gdyż Panem jej jest Bóg czyniący stale nowe rzeczy, to
przecież w historii Europy dostrzec można zjawisko, które znane nam jest z
dziejów Izraela. Jahwe nieustannie darował ludowi izraelskiemu zbawcze dobra,
lecz nim Izrael zdołał się nimi w pełni nacieszyć, Bóg już
odbierał je i darował inne. A to dlatego, aby ukształtować w świadomości Izraela
przeświadczenie, że w historii wszystko przybiera kształty nietrwałe i podąża ku
doskonalszym formom. Póki więc trwa to, co się „dziś” nazywa, jedność będzie
zadaniem i celem, a droga do niej procesem, w którym Kościół ma i musi widzieć
swoją służebną rolę (...).
W perspektywie Jezusowego przykazania miłości oraz wolności, w
Chrystusie winna być widziana i rozumiana rola i służba Kościoła jako
egzystującego Chrystusa w świecie, Kościoła spalającego się w ofierze na ołtarzu
w imię miłości i wolności człowieka potrzebującego zbawienia w każdej sytuacji i
strukturze. Jedność Europy jest szansą dla jej obywateli. Historia i rozsądek
domagają się, aby europejskie narody nie zapomniały o swoich chrześcijańskich
korzeniach. W kategoriach chrześcijańskiej wiary w pełni rozumieć można to, co
określamy słowem „europejskość”. Kościoły zaś muszą pamiętać, że są miastem na
górze leżącym i zapaloną świecą, uczyć Bożych dróg, ostrzegać i nieść w
życie ludzi błogosławiony pokój i szczęście".
Na zakończenie głos zabrał ks. prof. Wacław Hryniewicz, który
m.in. powiedział; „Wszystkim nam wydaje się chyba, że jest to jakaś wstępna faza
naszej refleksji nad tym wszystkim, o czym mówiliśmy. Doszły do głosu nasze
nadzieje, nasze lęki, bo te lęki są i będą. Doszły do głosu także nasze ludzkie
wrażliwości, czy to optymistyczne, czy pesymistyczne. Z całości naszego
spotkania przebija apel o chrześcijaństwo mądrzejsze, chrześcijaństwo nawrócone.
I tak myślę, że i ta zsekularyzowana Europa oczekuje tej mądrości
chrześcijaństwa nawróconego, bliższego ludziom, podzielającego bardziej ludzką
wrażliwość; może cały proces sekularyzacji jest jakąś formą ucieczki od takiego
chrześcijaństwa za mało
mądrego mądrością Boga (...). Myślę, że musimy wszyscy uczyć się jedności, która
jest wielością pojednaną, różnorodnością pojednaną. Musimy się wszyscy uczyć
tego, że w gruncie rzeczy ta jedność zakorzeniona w Bogu, w Chrystusie, w Duchu
Świętym, ostała się jakoś, wbrew naszej ludzkiej niemądrości, wbrew naszemu
rozdarciu, podziałom”.
Uczestnicy obrad wyrazili intencję kontynuowania tego rodzaju spotkań, zapraszając do udziału w obradach także osoby bezpośrednio zaangażowane w działalność polityczną, również z innych krajów.